niedziela, 27 października 2013

Deobson - Oddycham (2013) - Recenzja

Annuntio vobis gaudium magnum ! W końcu otrzymaliśmy udany powrót ! Powrót bez podłączonego do kroplówki oldschoolu, miernych częstochowskich rymów, czy braku flow. Deobson przypomina się swoim zimnym i dojrzałym krążkiem, jednocześnie pokazując, iż został skreślony bezpodstawnie.




Reprezentant Urban Rec. urządza comeback 8 lat po ostatnim wydawnictwie, bodaj jednym z najbardziej wyklętych i pomijanych w historii rapu nad Wisłą. Płyta "deobedena.com" wydana wraz z producentem Deną (wcześniej Elemer) została wyklęta z kilku powodów. Po pierwsze wydawnictwo, chodzi tu oczywiście o UMC, czyli macierz takich tuzów jak Verba, Liber, czy Jeden Osiem L. Odbiór gdy widzi się takie towarzystwo rapera może się znacznie ochłodzić. Jednak duet pogrążył  klip (cóż za kuriozum, klip!) do skądinąd świetnego numeru,jakim jest "Ten czas W Tym Miejscu" . I tak zamknięte głowy znacznej części słuchaczy pominęły to bardzo dobre, wysmakowane  wydawnictwo, a scena straciła jednego z bardziej stylowych MC. Teraz ten sam człowiek wraca, i jest to powrót równie dobry jak poprzedni krążek.

Jednak na "Oddycham"  wesoło nie jest. Przez dwanaście utworów otrzymujemy dużą garść mocnych oraz gorzkich słów. Zgodnie z tym co mówi się w otwierającym "Stawiam sprawę jasno" płyta ta jest swoistym oczyszczeniem artysty. Artysty, który nie jest już osobą młodą i pozbawioną głębszych moralnych wyborów, a kimś kto swoje przeszedł, swoje wie, oraz ma świadomość tego co mówi. Potężna dawka ekshibicjonizmu pozwala nam doświadczyć przelotu przez życie prywatne rapera, o jego problemach związanych z odbiorem poprzedniej płyty, moralnych wyborów między wolnością a dobrobytem zapewnianym przez pracę w korporacji, problemów ze śmiercią bliskich,a także szerszym, wręcz publicystycznym spojrzeniem na świat. To problemy dorosłego człowieka, nie szesnastoletniego klubowicza. Mimo tak długiej przerwy Deobson nie utracił zdolności trafiania w punkt i malowania obrazów słowem. Nie uświadczymy tutaj i słabych rymów, czy truizmów. Nie uświadczymy również prawienia morałów, raczej zwykłych, acz niesamowicie celnych obserwacji, które trafiają do umysłu słuchacza.

Warstwa muzyczna jest równie spójna co warstwa tekstowa. Raper powierzył ją dobrze znanemu wszystkim BobAir'owi, który tylko w trzech numerach ustąpił pola PTK, Pawbeats'owi i Piterowi. Jest klasycznie, jednak nie przestarzale. Wysmakowane produkcje niesamowicie budują klimat, stwarzając bardzo dobrą bazę dla gospodarza. Bity nie zlewają się w całość, jak to bywa często przy takich albumach. Podobnie jest z flow gospodarza, które mimo iż pozbawione fajerwerków nie nuży, a dzięki ciekawemu głosowi potrafi wciągnąć na dłużej. 


Mimo tak osobistego materiału, na płycie obecna jest spora liczba gości. Te-Tris w "Serce Inaczej Pompuje Krew" , oraz Zeus z HuczuHuczem w " Patrzę na Świat" wybijają się ponad przeciętną, oraz usuwają w cień Tek'a Maz'a, Eskaubei,Shota,Pitera i Rovera. Co do partii śpiewanych, solidnie zaprezentowali się Aiwka oraz Danny, który zapowiada się na jednego z etatowych "refrenowców" na naszej scenie, coś jak Mes z czasów poprzedniego boomu na hip-hop.

Miejmy nadzieję,iż inni planujący powrót raperzy zastanowią się trzy razy po przesłuchaniu tego materiału. Deobson oprócz bycia pewnym człowiekiem jest także pewnym siebie raperem, znającym swoje możliwości. Oby nie skończyło się tylko na jednym krążku.


Ocena: 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz