czwartek, 3 października 2013

Flint - Stary, dobry Flint (2013) - Recenzja

Trzecia płyta tego stosunkowo młodego MC ma prawie wszystkie elementy, by stać się dobrą i solidną pozycją. Prawie. Bo cóż z dobrego ucha do bitów, klasycznego,acz nie mdłego brzmienia,jeśli brak czegoś równie ważnego - charyzmy ? Przez ten fakt, słuchając tej płyty czułem się jak obca osoba obserwująca bójkę na przystanku. Coś się dzieje, powinienem reagować na sytuację, lecz  ta nie wpływa na mnie w żaden sposób. Jest i nic ponad to.

  A szkoda, bo krążkiem 23-latka nie sposób się zmęczyć przy jednym odsłuchu.
Pomijając intro i outro, mamy tutaj 10 utworów, które zdradzają potencjał autora. Oprócz wspomnianych wcześniej, dobrych, nawiązujących do klasyki bitów (m.in. Szczura,Milionów Decybeli, Luxona i przewijającego się w większości numerów Barthvadera) gospodarz dysponuje sprawnym flow, porządną liryką i co najtrudniejsze dla rapera znad Wisły - dobrymi i nie męczącymi  refrenami. Te rapowane nie sa toporne, wpadają w ucho ("Desiderata") , a śpiewane niesamowicie oddają klimat "Muszę Dostać Skrzydeł". Jeśli chodzi o treść, to nie odkrywa się tutaj niczego nowego, ale takie a nie inne teksty ukazują kolejną zaletę rapera. Flint nie jest uciążliwy i  wtórny  we wspominkach, opisach swojego środowiska ("Blok"), czy kawałkach wpadających w motywowanie (znów "Desiderata" i "Muszę Dostać Skrzydeł" . Nie jest w tym nachalny, jego  rady nie budzą uśmiechu politowania,gdyż mówi do nas jak starszy brat, który swoje w życiu przeszedł, lecz również nie jest osobą wiedzącą wszystko.

Jeśli więc jest tak dobrze, to czemu jest tak źle ? Ano dlatego, iż z tych wszystkich wyżej wymienionych elementów nie wynika zbyt wiele. Nie uświadczyliśmy krążka wybijającego się ponad przeciętną nie uświadczyliśmy. Obrazy, które serwowane są przez  Flinta nie są nasycone dramaturgią i emocjami w ilościach odpowiednich, często ilość ta jest zatrważająco mała. Owszem nie oczekuję tutaj dawki ekshibicjonizmu w ilościach porównywalnych do Laikike1-na , ale mimo to należy oczekiwać czegoś więcej niż naszej ambiwalencji. O sprawach już omówionych można mówić z klasą,co udowodnił Te-trisowy "LOT 2011" . Jednak Flint nie poszedł śladami reprezentanta Siemiatycz. Zbyt często jesteśmy świadkami braku kreatywności, a nie  powrotu do korzeni, tak hołubionego ostatnio przez polskich raperów. Ten brak widać zwłaszcza gdy ze swoją zwrotką wjeżdża inny warszawiak, Muflon.Jeden z trzech rapujących zaproszonych gości (oprócz tego stawili się Pezet i Green) . Znany freestylowiec ze swoją niezwykle interesującą szesnastką wybija się ponad poziom nie tylko tego jednego utworu, ale również momentami ponad poziom całego krążka: "Bez konsekwencji bez morału,świat dalej idzie/ dzieciaki robią głupoty,sprzedałem im franczyzę", "Męczy mnie truizm, nie ma zła ani dobra/ wszędzie mentalny kubizm a rzeczywistość jest obła" . Zwrotki Pezeta i Greena zasługują na pochwałę, jednak nie są czymś bez czego ten materiał nie mógł się obyć.

Podsumowując, Flint ma warsztatowo wszystko by zgłosić akces do grona najlepszych w tym kraju, jednak pozostałe zagadnienia rapowego rzemiosła pozostawiają wiele do życzenia. Trzecia solówka nie rozczarowuje, jednak nie jest czymś, co przyciągnie uwagę na dłuższą metę i zagości w podsumowaniach roku 2013.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz