środa, 20 listopada 2013

DJ B & Szczur - Zaraza (2013) - Recenzja

W porównaniu do roku poprzedniego ilość płyt producenckich jest straszliwie mała. A gdy już taki materiał wychodzi, daleko mu do marketingowej pompy jak w przypadku "Równonocy" czy "Kodexu IV" . Co więcej,odnoszę wrażenie, że wydany 1 listopada projekt został lekko w tyle w tej dziedzinie. A szkoda.



Oczywiście płyty roku nie ma, ale za to mamy nawet sporo do posłuchania. Nazwę to sukcesem, gdyż każdą, nawet najlepszą płytę producencką psują "kochani" goście, czyli raperzy. Raperzy, którzy rapują często z doskoku, nie wgłębiając się w tematykę albumu (vide album Donatana). Zgłębię ten drugi aspekt, gdyż jest on szczególnie ważny przy "Zarazie". Projekt nazywany, całkiem słusznie koncept-albumem to spora dawka negatywnych obrazów, opisów i wydarzeń z życia. Pomijając ewidentne powód takiego a nie innego skojarzenia przez numer Sokoła,Pezeta i Jurasa ("Dom Zły") to ten krążek to Smarzowski. Po prostu. Ludzie na wiecznym alkoholowym ciągu, społeczne patologie (jednak bez chamskiego ulicznictwa spod znaku starego Slums Attack) i choroby trawiące ludzkość, od pojedynczego człowieka, przez miasta i kraje. Tu znów muszę zaznaczyć,że nie jest to zwyczajne narzekactwo na nowoczesne i cyfrowe życie w stylu reprezentantów ulicy najnowszej. To oddziałuje i potrafi kopnąć w twarz, nawet kilkukrotnie.

Płytę otwiera Hades ze swoim "Chorym Miastem" i w końcu przykuwa uwagę słuchacza na dłużej niż cztery wersy, dużo bardziej będąc tym sobą z pierwszej solówki, niż z żenującego "HAOS-u". Plastyczne i świeże podejście do tematu wieńczy świetny dwuwers "Jesteś z nimi,albo masz alibi/ owacje zbierał Einstein tak samo jak Mussolini" . Potem mamy dwa dobre tracki od bardzo niedocenianych Hukosa i Ciry, oraz nowo-wybranego Młodego Wilka, czyli Praktisa. Pierwsze zgrzyty pojawiają się przy omawianym już "Domie Złym", dokładniej przy fatalnej zwrotce Jurasa. Naprawdę,raper,który wydał dwie legalne płyty nawija całą zwrotkę na rymach, których powstydziłby się pierwszy Liroy ? Potem jednak mamy świetny przelot Małpy, który umiejętnie buduje napięcie, po czym eksploduje w bardzo klimatycznym refrenie zmuszając do ustawicznego zapętlania. Potem zimna elektronika, o której napiszę później, ustępuje bardziej klasycznym, wręcz boom-bapowym klimatom. I tak rozpoczyna się tu w końcu solidnym Dioxem w postaci kawałka "Ten Track". Potwierdził, iż płyta z Tede to zwiastun jego powrotu do formy i w pozytywnym tego słowa znaczeniu swoim stylu, rozprawia się z rapową ulicą. Potem raperzy na jeden numer milkną, ustępując miejsca kunsztowi DJ'a Eproma. Jest co popodziwiać,tylko pytanie, w jakim celu ? Poźniej znów na chwilę wraca elektronika, przybywa zza wschodniej granicy z Lvinoye Serdce i Ligalize i tu znów można się spierać, czemu to służy i czy uznać to za zaletę,czy wprost przeciwnie. Następnie niestety mamy tą mniej udaną część płyty - przestarzałe w swojej truskulowości i nijakie kilka minut Wigora ("Pokonać Słabość") . Dosyć śmieszne ze względu na skład "Nie jestem tu od pouczania" ( Diox ? Juras ? Wigor ?) i niesamowicie rozczarowujący "Świt". Nie wypada takim raperom jak V i Wudoe być tak miałkim i nijakim, do tego gubić bit tak często. Tutaj błyszczy się gwiazda będącego w wysokiej formie Mediuma, czyli "Śmierć Kliniczna" na wręcz chilloutowym, i ciepłym bicie. Proszę nie nazywajcie mnie od ignorantów,że tak rozpisałem sie o raperach, skoro to płyta będącą producencką !

A zarówno DJ B jak i Szczur nie mają się czego wstydzić. Nadworni producenci Molesty Ewenement, której niestety na albumie nie uświadczymy to bitmejkerzy z doświadczeniem, którym udała się trudna sztuka zrobienia dobrej płyty na jakimś koncepcie. Z elektronicznych i zachowawczych bitów płynie ten dosyć złowieszczy klimat, a z pozoru ascetyczne bity odświeżają i napędzają tych bardziej klasycznych MC (vide świetny Hades w "Chorym Mieście"). Gdy są oldschoolowi jak w "Tym Tracku" to nie nudzą, co nie jest łatwe przy takim natłoku klasycznych płyt, który powinien minąć, a jak wiemy nie mija. Na jednym krążku zgromadzili dość ciekawy zespół często skrajnie różnych ksywek,często na jednym tracku (Te-Tris obok Jurasa ? The done it !). Łatwizna ? To proszę Cie drogi czytelniku, abyś włączył w swoim odtwarzaczu płytę "Równonoc" autora wiadomego i posłuchał jak nie dobierać gości na swoje wydawnictwo.  A potem odpal "Zarazę" i spijaj klimat, choć może okazać się to trunkiem bardzo mocnym.

Ocena: 7/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz