czwartek, 28 listopada 2013

Klasyczna Płyta: "Z Miłości do Gry" vs "Prosto Przed Siebie" [Zestawienie #2]

Rozpoczynam nowy cykl, w którym porównuję dwie płyty mające ze sobą wspólne założenia (np. stylistyka) jednak różne efekty. Na pierwszy ogień dwa, mocno oldschoolowe krążki, autorstwa Miuosha - "Prosto Przed Siebie", oraz PeeRZeta - "Z Miłości Do Gry".



Obie płyty wydane w październiku roku poprzedniego to materiały czysto staro-szkolne. W przypadku reprezentanta Aptaun Records całość albumu została wyprodukowana przez TMK Beatz, wspieranego przez Donatana i Tyna w pojedynczych numerach, ale w przypadku katowiczanina jest inaczej. Szef Fandango postawił na kilku mniej lub bardziej znanych producentów,mamy tam wyżej wymienionego TMK oraz Donatana, a także m.in. Galusa,Minora czy Emdeka. I zatrzymajmy się przy tej ważnej kwestii na dłużej. Na fali renesansu hip hopu wyjętego żywcem ze "złotej ery" powstało wiele materiałów, które są niesamowicie wtórne (taki urok mody). I wydawałoby się, że Miuosh będący na fali wznoszącej po "Piątej Stronie Świata", gdzie nudy nie uświadczyliśmy nazbyt, poradzi sobie z tym zagadnieniem. Nic z tego i oprócz regresu w stosunku do jego twórczości, otrzymaliśmy również materiał brzmiący kiepsko na tle całej branży. Poza kilkoma wyjątkami takimi jak otwierający płytę "Dowód" spod ręki TDK wieje nudą. Bity oparte na wielu znanych samplach odstają od swoich "poprzedników ("Płoną Mosty" , "Ten Świat Ten Dzień"). Bity w stylu jednoręki DJ Premier nikogo nie zadowalają w obecnych czasach, są często pozbawione wyrazu i generują ostre ziewanie w celach rozładowania sennego napięcia. "ZMDG" pokazuje, jak nawiązywać do klasyki brzmieniowo, bez jej zbytniego okradania z uroku, za to z pomysłem i świeżością. TMK rzuca nam w twarz dobrze wykonanym i solidnie pociętym oldschoolem , który nie przynudza, a wręcz przeciwnie. Jest czego posłuchać, a niektóre rozwiązania zdradzają duże wyczucie producenta, a gdzie on nie pomoże, tam posyła pozostałą dwójkę - Tyno kontynuuje jego dzieło dając świetnego "Buca" a Donatan dodaje powagi albumowi swoją zimną elektroniką ("Tylko Ja" , "Alibi").


Oba wydawnictwa to płyty, którym daleko do materiałów długich ,jednak te pięćdziesiąt-kilka minut można by skrócić wyrzucając kilka tracków. Pomijając pewną mniejszą (P.) bądź większą (Miuosh) monotematyczność, te dwa-trzy numery na każdej z płyt uwydatniają pewne niedobory w kwestii flow. Owszem, raperzy nie wypadają z bitów, ale czasem pewnych skillsów i przyciągnięcia uwagi brakuje. Dziwi szczególnie Miuosh, który ze swoim bardziej charyzmatycznym głosem i agresywniejszym flow zrównał do poziomu PeeRZeta, nie brylującego nigdy w tej kategorii. Ten drugi poszedł, mam nadzieję,że celowo po rozum do głowy, który przyniósł mu dobranie takich zróżnicowanych bitów, a żeby nie męczyć słuchacza. A katowiczaninowi pozostało się męczyć na tych rzewnych pianinkach i płaskich dęciakach.

Tekstowo znów musi oberwać się szefowi Fandango Records. Owszem, materiały w obranej przez obu stylistyce nie są na jakimś niewyobrażalnym poziomie liryzmu czy oryginalności, jednak szanujmy się jako słuchacze. Po pierwszym powiewie świeżości aka Piąta Strona Świata do Miuosha wraz z niewątpliwym komercyjnym sukcesem przyszło moralizatorstwo, pod rękę z niemiłosiernym zjadaniem własnego ogona. Znów usłyszymy o tym, jak to źle jest w życiu tutaj, jak brudny jest śląsk (co mnie irytuje podwójnie, gdyż sam pochodzę z tego miejsca) i że każdy z jego ludzi ma tak. Oczywiście w ilościach ogromnych, nie śladowych jak na PSŚ. Do tego moralizatorstwo i przestrzeganie jak zwykle przed brakiem własnego zdania, upodabniania się do kogoś - NUDA ! A nawet nudność, i oprócz czterech czy pięciu tracków, w których emocje i wersy idą odpowiednio jest kiepsko. PeeRZet wyprzedza go o kilka,albo i kilkanaście długości. Jeśli rapuje na tematy przerobione często nie daje się wtłoczyć w schematy - "Dżus" , "Tylko Ja", nie wpada w truizmy i nie moralizuje, jest Pogzowym "nie klechą, a starszym bratem" . Również potrafi błysnąć obserwacją i przełożyć ją na chwytliwy język ("Buc"). Właściwie "ZMDG" ustępuje drugiemu krążkowi w tych bardziej poważnych momentach, bo co by nie mówić - "Nie Mamy Skrzydeł", czy "Róże z Betonu" to numery , które się powinno znać i są one wykonane na ekstraklasowym poziomie.

I jak to bywa w naszym nadwiślańskim rapie, jakość nie przekłada się na sprzedaż. Tu mamy bezsprzeczną wiktorię Miuosha. Platynowa płyta bije na głowę brak "kruszcowego" lauru dla PeeRZeta. Nie chcę wyjść na purytanina, gratuluję sukcesu katowiczanina i oby każda płyta hip-hopowa osiągnęła takie wyniki sprzedaży. O ile na taki finansowy sukces reprezentant Stalowej Woli musi poczekać, o tyle z tego pojedynku może być zadowolony, gdyż wychodzi jednoznacznie zwycięski.

"Prosto Przed Siebie" jest albumem słabym w omawianej w tekście kategorii, "Z Miłości Do Gry" pokazuje, jak takie krążki powinny wyglądać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz